Imię: Henryk Nazwisko: Borman

  • TAK
  • Mężczyzna
  • Henryk
  • Borman
  • Henryk Stanisław Bermian
  • Tak
  • Z Warszawy
  • Stare Miasto, Śródmieście
  • Franciszkańska 6a
  • getto warszawskie; Chłodna 2; Czarna Struga; Muranowska 14;
  • Żyd
  • wyższe
  • piwnica, w mieszkaniu
  • Inżynier, absolwent Politechniki Warszawskiej. W 1937 r. ożenił się z Haliną Mandelbaum i zamieszkał z jej rodziną. Razem trafili do getta, na ul. Chłodną. W getcie znalazł pracę jako inżynier w szopie galwanicznym (?) inż. Serkowskiego, na Nowolipiu. W czasie wysiedlenia, na piętrze powstał szop krawiecki. Pracowały w nim kobiety, m. in. jego żona, matka i teściowa. Po kilku selekcjach, Serkowski zasugerował mu ucieczkę z getta. Oboje z żoną pożyczyli przepustki od polskich robotników i wyszli przez wachę od strony Żelaznej. Dotarli do pokoju na Żelaznej, w którym mieściło się biuro Serkowskiego. Po kilku godzinach, jedna z pracownic Serkowskiego, zaoferowała im miejsce u swojego krewnego w Czarnej Strudze, który nie znał pochodzenia swoich lokatorów. Ale chłop nie miał miejsca w chałupie i umieścił ich w stodole, w której przetrwali dwa tygodnie. Wrócili do Warszawy. Znaleźli mieszkanie na Muranowskiej 14. Ich znajomy Tarkowski, pracownik fabryki Serkowskiego, pomagał im załatwić dokumenty i meldunek. Poradził im, żeby na podstawie wyrobionych metryk, wzięli ślub kościelny. Inni znajomi nauczyli ich jak maja się podczas ślubu zachowywać. Dzięki temu dostali oryginalne dokumenty. Henryk szukał pracy. Poszedł do swojego dawnego wykładowcy z Politechniki, a ten polecił go prof. Dąbrowskiemu. Dąbrowski był naczelnym dyrektorem Instytutu Fermentacyjnego. Henryk dostał pracę instruktora gorzelnianego. Jeździł do majątków rolnych i nadzorował gorzelnie. Miał kenkartę, która gwarantowała mu nietykalność. Przemysł gorzelniczy był bardzo ważny dla Niemców. Zapuścił wąsy, żeby ukryć swój lekko semicki wygląd. Ponieważ właściciele majątków nie chcieli oddawać wszystkiego Niemcom, prowadził podwójną buchalterię, za co dostawał od nich wynagrodzenie. Przywoził do domu różne produkty, dostawał też paczki na adres Instytutu. Zimą 1943 r. widział z okien pokoju greckich i włoskich Żydów przyprowadzanych z więzienia na Gęsiej do getta. Halina i właścicielka mieszkania rzucały z okna chleb za mur. Henryk zbierał papierosy, rozrywał bibułkę, a zgromadzony tytoń owinięty w gazetę też rzucał na teren getta. Pewnego dnia zauważył to strażnik niemiecki i, przy pomocy gestów, zagroził rozstrzelaniem. Przestraszyli się i przestali tej pomocy. Pewnego dnia Niemcy nakazali przeprowadzenie badań lekarskich pracowników Instytutu. Henryk nie wiedział co robić, bał się rozebrać. Szczęśliwie, Henrykowi udało się załatwić sobie wyjazd służbowy w tych dniach. Później znajomy żony załatwił mu operację napletka, przeprowadzoną przez lekarza w domu. Bez znieczulenia. Kiedy Henryk został wezwany na Gestapo w al. Szucha. Wezwanie przyjęła telefonicznie dyżurna, było to w sobotę. W poniedziałek Henryk powiedział o tym niemieckiemu komisarzowi Instytutu. Ten poszedł na Gestapo razem z nim, oburzony, że wcześniej się z nim nie porozumiano, że w sobotę, że został poderwany jego prestiż itp. Oczywiście Henryk został przeproszony "za pomyłkę". W 1944 r. Halina znów zaszła w ciążę. Kiedy wybuchło powstanie warszawskie schronił się z żoną w schronie na Mławskiej. Później byli na Franciszkańskiej. Po powstaniu zostali zawiezieni do obozu w Pruszkowie. Stamtąd trafili do Piotrkowa, a Halina w listopadzie urodziła córkę. Dostali pokój w Piotrkowie. Musieli, jako aryjczycy, ochrzcić córkę, która dostała na imię Maria Małgorzata (obecnie Margalit). Doczekali wyzwolenia. Po wojnie, w 1957 r. wyjechali do Izraela. Henryk zmarł w 1965 r.

  • powstanie w getcie, powstanie warszawskie, poza gettem, w getcie, wysiedlenie
  • działania Niemców
  • dzieci, inteligencja, inżynierowie, mieszkaniowe, ocaleni, strona aryjska, szopy, wyjście z getta