Given name: Roman Family name: Śmigielski

  • YES
  • Male
  • Roman
  • Śmigielski
  • Rozenbach
  • Yes
  • From Warsaw
  • getto ul. Nowolipki; Waliców 14; Karmelicka; Ostrowska;
  • Jewish
  • basement, in an apartment
  • Jego siostra Lilka była żoną Jerzego Lurie. Żonaty, dwuletni synek Józio. Na początku września 1939 r. wyszedł z Warszawy do Białegostoku. Wrócił, kiedy dostał wiadomość o śmierci żony. Żona przeziębiła się w piwnicy, podczas ukrywania się przed bombardowaniem Warszawy. Dostała zapalenia ucha i opon mózgowych i zmarła. Został z dwuletnim Józiem. Właściciel pracowni kuśnierskiej, która została poza gettem. W getcie zamieszkał z siostrą, szwagrem i synem na Nowolipkach. Pracował w Gminie Żydowskiej na niezbyt wysokim stanowisku. W hurtowni farmaceutycznej szwagra Luriego poznał Irenę z domu Librader, młodą wdowę i zaczął się z nią spotykać. Zabierał Irenę do kawiarni, m. in kawiarni Sztuka. 28.07.1942 r. wziął z nią ślub rabinacki. Dzień później, jego szwagier z żoną, dwiema siostrami i jego małym synkiem wyszli z getta. Młodym Rozenbachom udało się uniknąć wysiedlenia w lipcu 1942 r. Dostali przydział na mieszkanie w byłej stróżówce na Karmelickiej. Pracownicy Gminy z rodzinami zostali skierowani na selekcję na ul. Ostrowską. Dzięki pomysłowości Ireny, która pociągnęła męża do wychodzącej kolumny policjantów, uratowali się. Skoszarowani zostali na Ostrowskiej, razem z innymi pracownikami gminy bez tzw. numerków życia. Zajęli małe mieszkanie, w którym było kilka łóżek. Razem z nimi trzy inne pary. Próbował się dostać do szopu kuśnierzy, zdobył specjalną maszynę kuśnierską. Został zaakceptowany ale bez żony. Nie zgodził się. Po kilku tygodniach zaczęła się następna selekcja. Uciekł przed nią, razem z żoną, tylnym wyjściem z kamienicy. Dotarli na Zamenhofa, do mecenasa Gottlieba. Ten skierował ich do opuszczonego mieszkania w bloku gminy, na Zamenhofa. Mieszkanie było już pełne ludzi, ale znalazło się jedno wolne łóżko. W końcu zapisał się do pracy w Werterfassung. Kolejny raz musiał uciekać przed wywiezieniem w czasie blokady na Zamenhofa. Znalazł, razem z żoną, miejsce w schronie na pl. Muranowskim. Wtedy postanowili wyjść z getta. Wrócił na jeden dzień na placówkę Wrterfassung w dawnej synagodze na Tłomackiem. Spotkał tam, wśród Polek robiących Żydom zakupy po stronie aryjskiej, Stefcię Ochenkowską, byłą pracownicę w hurtowni szwagra, Pollabor. Stefcia spytała go wtedy czy nie zna jakichś Żydów, którzy za gotówkę szukają miejsca do ukrycia się po aryjskiej stronie. Dała Romanowi swój adres na ul. Długiej. Wyszedł z żoną i znajomą Leną z aryjskimi robotnikami z warsztatu na pl. Muranowskim, na zbiorową przepustkę. Przyszli na Długą do mieszkania Stefci Ochenkowskiej, gdzie miały zamieszkać Irena i Lena. Roman miał pójść do mieszkania swojej siostry i szwagra. Niestety współlokatorzy, Polacy, nie zgodzili się na zamieszkanie Ireny i Leny. On miał zamieszkać u swojej siostry Lilki, ale jego żona nie miała dla siebie miejsca. Poszli więc na Pańską, do rodziny Błąkałów, gdzie ukrywała się jego szwagierka, Mała Lilka Lurie. Mieszkali tam przez 3 miesiące. Krótko po ostatecznej likwidacji getta, Piotr Błąkała wrócił do domu z anonimowym listem, którym był oskarżany o ukrywanie Żydów. Kazał lokatorom się wyprowadzić. W maju 1943 r. przeprowadził ich do nowej kryjówki. Zamieszkali na Marszałkowskiej, u Kazimierza Kolczyńskiego. W mieszkaniu mieściło się jakieś biuro i dopóki jego pracownicy, Leszek, Tadeusz i sekretarka Halina, nie poszli do domu, Rozenbachowie zamknięci w jednym z pokoi, byli praktycznie uwięzieni. Krótko przed godziną policyjną mogli wyjść do ubikacji, wziąć kąpiel, ugotować garnek fasoli na następny dzień. Żeby ogrzać swój pokój i odgrzać fasolę używali małej maszynki elektrycznej. Prąd w dzielnicy niemieckiej nie był wyłączany nawet na noc. Pewnego dnia, po najściu Niemców poszukujących skradzionego towaru, wyprowadzili się na kilka dni. Kiedy wrócili na Marszałkowską dowiedział się o nich pracownik biura. Po jakimś czasie sprowadziła się do nich Lilka Lurie (Gruba Lilka), siostra Romana. Kolczyński musiał robić większe zakupy i robił je w tym samym sklepie. Sklepikarz doniósł o tym Leszkowi, a ten kategorycznie zażądał, żeby lokatorzy się wyprowadzili. Wanda Lurie załatwiła im kolejne mieszkanie na ul. Solec, u Beni (nazwisko nieznane). Jerzy Lurie załatwił im wtedy aryjskie dokumenty, Roman dostał nowe nazwisko - Śmigielski. Przysłał też do nich urzędniczkę biura meldunkowego, która pobrała ich odciski palców. Odwiedzała ich Wanda Lurie i dostarczała im tygodniówkę od Jerzego Lurie, który ich utrzymywał. Zaprzyjaźnili się z sąsiadem, szmuglerem żywności, Poleszukiem. Benia zaczęła bywać w mieszkaniu raz na tydzień z zakupami dla nich. Wiosną 1944 r. definitywnie opuściła mieszkanie. Zakupy zaczął im robić Poleszuk. W mieszkaniu oficjalnie nikt nie mieszkał, więc nie można było otwierać okna, a nadeszła wiosna. To był 18 miesiąc ich pobytu po stronie aryjskiej, zaczęli cierpieć na klaustrofobię. Kiedy wybuchło powstanie warszawskie Rozenbachowie, mimo strachu zeszli do piwnicy. Sąsiadom powiedzieli, że mieszkają na Pradze, dokąd już nie mogą wrócić. Po powstaniu zostali wywiezieni z Pruszkowa. Irena do Wrocławia, a Romek do Gross-Rozen. Spotkali się po wojnie, odebrali Józia, i później wyjechali do Izraela.

  • Warsaw Ghetto Uprising, 1943, Warsaw uprising, 1944, in the ghetto, deportation
  • Judenrat, hideout, housing, camps, workers, awareness of Holocaust, Werterfassung, escaping the ghetto, deportation