Adam traci dokumenty i mieszkanie:"pewnej...

  • NIE
  • Adam traci dokumenty i mieszkanie:"pewnej niedzieli, gdy szedłem do nich w tej właśnie sprawie, nagle na ulicy stykam się twarzą w twarz z Ukraińcem, który mieszkał kiedyś ze mną, prawdopodobnie tajnym agentem, który jeszcze wtedy chciał mnie wydać i przed którym uciekałem, tracąc mieszkanie i posadę. On mimo że ja w przewidywanym z nim spotkaniu, ogoliłem wąsy, inaczej się czułem i ubierałem, natychmiast mnie poznał i złapał za rękę. Jednocześnie zaczął się rozglądać za policjantem czy żandarmem. Było to w niedzielę po południu i w niezbyt ludnym miejscu, więc mało ludzi nas widziało. Ja, mając dowód w kieszeni na zupełnie inne nazwisko pod jakim on mnie znał, postawiłem wszystko na jedną kartę i udałem, że go wcale nie znam. On mi mówi, kim jestem, a ja, że takiego wcale nie znam. Wtedy on, widocznie w celu uśpienia mej czujności mówi, że możliwe, że on się myli, ale na wszelki wypadek zaprowadzi mnie do pobliskiego komisariatu na sprawdzenie. Wtedy ja ośmielony, wyciągnąłem moje dowody i pokazuję mu, że się nazywam tak i tak i on się pomylił widocznie, a on najzwyczajniej zgniótł dokumenty w garść i włożył je do kieszeni „a teraz pójdzie pan ze mną, co?” Oczywiście nie miałem rady, zwłaszcza, że coraz więcej ludzi zwracało uwagę na naszą szarpaninę i poszedłem z nim. Ale w drodze staram się go przekonać, by zwrócił mi dokumenty, grożąc mu nawet, jednocześnie upatrując jakiejś drogi ucieczki. A on, z zimną krwią, mi mówi, że o ile tak jest jak ja mówię, wtedy mogę zaskarżyć go o nieprawność postępowania. Wreszcie widząc, że coraz bardziej się zbliżamy do komisariatu, z udanym oburzeniem krzyknąłem do niego, że w takim razie niech on tu chwilę zaczeka, ja skoczę po znajomego policjanta, który tu za rogiem mieszka i zaraz zobaczymy, kto przed kim będzie się tłumaczył. Widocznie oburzenie moje było tak dobrze zagrane, że on się zdetonował i puścił mnie. Ja zdecydowanym, szybkim krokiem zawróciłem nie oglądając się za siebie (w obawie, by nie pogonił za mną) i zniknąłem za rogiem. Tam, obejrzawszy się, widziałem jak on spokojnie stał. Widocznie mając moje dokumenty w kieszeni był pewny, że mu nie ucieknę. A ja dumny, oszołomiony łatwością ucieczki, zamiast dalej wiać, przystanąłem i namyślałem się, czy nie wrócić i pójść z nim do komisariatu. Bo chociaż wiedziałem, że nie mam tam prawie żadnej szansy uratowania się, ale wiedziałem też, że zostawiając w jego ręku moje takim trudem zdobyte dokumenty, tracę jednocześnie cudowną posadę i mieszkanie. I na samą myśl o tym byłem taki wściekły, że gotów byłem ryzykować głową, byle by wydostać je od niego....I nagle, zdecydowany, zawróciłem do tego miejsca, gdzie go zostawiłem. Chciałem bezczelnością odnieść sukces. Ale niestety (a raczej chwała Bogu), jego już tam nie było. "

  • lipiec 1943
  • lipiec 1943
  • szantaż
  • szantażysta/szmalcownik, z papierami aryjskimi