Given name: nieznany mężczyzna (ryksiarz) z getta Family name: Nieznane

  • YES
  • Male
  • nieznany mężczyzna (ryksiarz) z getta
  • J.P.
  • Yes
  • From Warsaw
  • ul. nieznana
  • getto warszawskie; szop na Świętojerskiej;
  • Jewish
  • other, in an apartment
  • Ojciec od 40 r. był w Sosnowcu. NN mieszkał z matką (córka Racheli i Srula?) w Warszawie. Kilkakrotnie się przeprowadzali w getcie. W getcie miał rikszę, spółkę z kolegą. Kupił ją za sprzedane rzeczy z domu. Czasami zdarzało się, że zapłata za kurs przekraczała jego przeciętny zarobek. Trzeba było mieć szczęście trafić takiego gościa. Początkowo był dobry okres, starczało mu na skromne życie. Później było coraz więcej riksz i zarobki spadły. Wcześniej pracował przez rok u Niemców od świtu do nocy, za zapłatę dzienną można było kupić kawałek chleba. Wychudł, zaczęły mu puchnąć nogi. Kiedy zaczęło się wysiedlenie, codziennie rano, przed pracą, zawoził matkę w takie miejsce, w którym nie spodziewał się wysiedlenia. W ostatnim miesiącu wysiedlenia dostał się, razem z matką, do warsztatu szczotkarzy na Świętojerskiej. Matka chorowała na nerki i wątrobę, miała 39 lat (1942 r. latem). Wziął udział w pierwszej selekcji w szopie. Po kilku dniach wpadli do szopu SS-mani, bili pejczami i wyganiali ludzi, m.in. uderzyli matkę pejczem w twarz. Bardzo to przeżył, choć matka starała się nie okazywać bólu. Uciekał, selekcję przy bramie przebył biegiem ciągnąc za sobą matkę. W ten sposób ocaleli. Zaczęło się życie od nowa. Wykradł się za obręb strzeżonego szopu, zaczął szukać żywności w opuszczonych domach. Parę razy strzelały do niego uliczne patrole. W jednym z domów natknął się na szabrujących Ukraińców, innym razem na Niemców. Przynosił z takich wypraw paczkę miodu, spleśniałe skórki chleba, palto, ubranie, jakieś jadalne proszki (budynie?) itp. Palto i ubranie zaniósł nocą na Miłą, gdzie mieszkali wychodzący na roboty. Dostał za to trochę chleba. Pewnego dnia, przeskakując z bramy do bramy, usłyszał motor. Zanim zdążył się zorientować seria z automatu zabiła jego towarzysza. Matka zabroniła mu wychodzić. Pewnego dnia przed świtem kazano im wymaszerować z szopu. Przerażeni ludzie zaczynają rabunki składu. Zdobył paczkę miodu i trochę marmolady. Z obwieszczenia wynika, że cała pozostała ludność getta ma się znaleźć 7 września w obrębie kilku ulic. Wyruszyli, wieczorem spali gdzieś na schodach, człowiek przy człowieku. Matka dostała ataku. Rano następnego dnia ponownie udało im się przejść selekcję, wrócili do szopu, ale bez legitymacji nie mogli wejść do domu. Takich osób było ok. 150, zmknięto ich w jednym mieszkaniu. Matka znów dostała ataku. Wybłagał jej wypuszczenie. Następnego dnia, ci bez legitymacji, zostali wyprowadzeni na plac. Kierownik szopu Szymon Kac zaczął wyciągać swoich znajomych. Udało się również ryksiarzowi i jego matce. Wrócili do domu. Matka znów dostała ataku. Zaczął się wielki głód. Ryksiarz zaczął sprzedawać swoje ubrania, które nosił. Zaczął marzyć o truciźnie. Matka miała coraz częstsze ataki. W październiku zaczął handlować chlebem, ale handlarzy było więcej niż kupujących. Przeszedł na stronę aryjską i zaczął życie jako J.P. (brak opisu w jaki sposób). Pieniądze w jego aryjski wygląd zainwestował kolega. Temu koledze podawał, co tydzień, przez mur towar, i brał towar od niego. Dzięki temu mógł poprawić byt swojej matki w getcie. Co tydzień przechodził przez mur do matki. Wielokrotnie był ostrzeliwany. J.P. początkowo nie miał aryjskich dokumentów, później kupił metrykę, ale sama metryka nie miała znaczenia. Parę razy był zatrzymany. Nadrabiał miną i przekupił policjantów. Zarabiał bardzo dobrze, niczego sobie nie odmawiał. Żył jak straceniec. Cieszył się, że nie zginie śmiercią głodową. 22 listopada został postrzelony i aresztowany pod murem. Poszedł do więzienia. Później trafił do obozu. Matka, bez dalszej pomocy, zmarła lub została wywieziona.

  • outside of the ghetto, in the ghetto, deportation
  • trade, care / social welfare, selection, Shops, services