Imię: Helena Jadwiga Nazwisko: Balicka-Kozłowska

  • NIE
  • Kobieta
  • Helena Jadwiga
  • Balicka-Kozłowska
  • Balicka
  • 1920-09-13
  • Warszawa
  • Tak
  • Z Warszawy
  • Mokotów
  • Misyjna
  • Żyd
  • średnie
  • Ojciec, Zygmunt Balicki był inż. budowlańcem. Matka, Jadwiga z domu Hering, pochodzenia żydowskiego była lekarzem pediatrą. Helena była jedynaczką. Dom zasymilowany od pokoleń. Dom otwarty, bywało w nim wielu spolonizowanych Żydów. Ukończyła prywatną szkołę podstawową i państwowe gimnazjum. Maturę zrobiła rok przed wojną. Zaczęła studia matematyczne. Brała udział w cywilnej obronie Warszawy w 1939 r., w grupie z ramienia pomocy społecznej zajmowała się pomocą ludności. Działała w ZWM-ie. Rodzina postanowiła, że matka nie pójdzie do getta. Tuż przed zamknięciem getta przyszła do nich Sara Biderman, koleżanka Heleny, aby się pożegnać. Kiedy zamknięto getto, Helena i jej matka wchodziły po kilka razy do getta, do znajomych, U Sary Helena była tylko raz. Odwiedzała też Olę Zweibaum, swoją przyjaciółkę, rodzinę prof. Hirszfelda, rodzinę prof. Centerszwera. Kiedy zaczęła się pierwsza akcja likwidacyjna, przejście przez sądy było jeszcze otwarte. Baliccy zawiadomili o tym telefonicznie swoich znajomych, mieli umówiony szyfr. W pierwszym i drugim dniu wielkiej akcji wyszło z getta wielu ich znajomych. Do ich mieszkania, co jakiś czas przyjeżdżał, ukrywający się po aryjskiej stronie, ojciec Hanki Szapiro na obiad i spotykał się u nich z córką. Pewnego dnia w sierpniu 1942 r., kiedy przejechał, okazało się, że ma tyfus. Chorował u nich dwa-trzy miesiące i zmarł w ich mieszkaniu. Hanka Szapiro-Sawicka wyszła z domu Balickich na spotkanie, została aresztowana. Na następny dzień przyszła jakaś kobieta, która była prawdopodobnie szpiclem, udawała konspiratorkę. Później przychodzili inni szpicle podający się za znajomych Hanki. Jadwiga Balicka umówiła się z Hanką wcześniej, że znały się ponieważ Hanka była jej przedwojenną pacjentką i z tego powodu bywała u nich w domu. W zimie 1941/42 r. razem z ojcem fotografowała zbiegłych krasnoarmiejców z obozów jenieckich, między innymi dwóch z urodą mongolską, Saszę, Kazacha, i Ibrahima, Uzbeka. Zdjęcia były potrzebne do dokumentów, byli pod opieką PPS-u, ukrywali się w różnych domach. Ibrahim mieszkał u Balickich trzy dni. Później przeniósł się do Kazika Domańskiego. Zginął w partyzantce. W listopadzie 1942 r. Helena dostała pocztą kartkę od Sary Biderman treści *Jakoś jeszcze żyję, jeśli chcesz mnie zobaczyć przyjdź o 8 wieczorem, majątek Czerniaków za placem Bernardyńskim. Podpisano S.B*. Poszła, były tam baraki, byli w nich Żydzi pracujący w majątku. Weszła, spytała o Sarę, przyprowadzili ją. Dziwiła się dlaczego Sara nie ucieka. Dowiedziała się, że wszyscy ci żydzi nie mają pieniędzy, adresów po aryjskiej stronie, adresów w partyzantce, mają za to zły wygląd i zły akcent. Uświadomiła sobie jaka to przepaść, że nie mają drogi ucieczki. Nie mogła jej zabrać, bo w domu byli inni Żydzi. Powiedziała, żeby przyszła do nich, jak coś zacznie się dziać, żałuje tych słów, wiedząc, że wtedy jest już za późno. Ostatni raz przyszła odwiedzić Sarę w grudniu. W barakach panowała martwa cisza. Dowiedziała się, że parę dni temu zabrali wszystkich do getta. Pewnego dnia, dostała od Sary list, przyniesiony przez kogoś, z prośbą o pomoc wyjścia z getta, załatwienie metryki i zameldowania i żeby nie liczyć się z pieniędzmi. Po jakimś czasie przyszła Frania Beatus, łączniczka Antka Cukiermana z listem od Sary Biderman. Wtedy, w marcu 1943 r., zmarła Hanka Szapiro-Sawicka. Matka wysłała Helenę na wieś do rodziny Zosi Jaroszewicz, za Dęblinem. Tam Helena była do wybuchu powstania w getcie. Myślała, że Sara czeka już na nią w domu, bo na pewno miała już metrykę, ale Sary nie było. Jeździła do pracy w pracowni architektonicznej Heleny Syrkusowej na Żoliborz. W końcu kwietnia 1943 r. Sara Biderman dotarła do domu Balickich. Została nakarmiona, umyta, powiedziała, że musi wrócić do zagajnika w Łomiankach, gdzie czeka na nią 40 Żydów, a pomaga im tylko jeden chłop. Podała Helenie adres porucznika Krzaczka z AL, który wysłał po nich ciężarówki. W tym okresie, kiedy mieszkałam u Balickich Sara, wielokrotnie przychodzili łącznicy ŻOB-u, Kazik, Frania, Lodzia Zybersztajn. Helena z ich polecenia kilkakrotnie załatwiała jakieś sprawy. W późniejszym okresie mieszkała u Balickich, wychodziła z domu ze złym wyglądem, pomimo starań domowników, żeby nie wychodziła. Po dwóch miesiącach Sara wyjechała do Rembertowa. W końcu lipca 1943 r. (?) przyszła znów do Balickich, powiedziała, że żandarm ją postrzelił. Była to rana karabinowa, z wlotem koło pępka i wylotem na plecach. Helena zadzwoniła do ojca, żeby przyjechał i do znajomego chirurga, dra Jurewicza, do szpitala maltańskiego. Przyjechał lekarz i powiedział, że widział jak patrol żandarmerii zatrzymuje, w pobliżu domu, Zygmunta Balickiego. Sara traciła przytomność, Niemcy mogli być lada chwila. Helena pobiegła do szpitala na Płockiej, po dr Grzegorza Gronkowskiego. Sara została zawieziona do szpitala. Wracając, zbierała od znajomych pieniądze na ratowanie ojca. Dowiedziała się, że jest na Szucha, później na Pawiaku, nie wiadomy był powód jego aresztowania. Został wywieziony do Oświęcimia i innych obozów, przeżył. Helena brała udział w powstaniu warszawskim w AL, na Starym Mieście.