Imię: Józef Nazwisko: Reich

  • NIE
  • Mężczyzna
  • Józef
  • Reich
  • Józef Raj; Józef Śniegocki
  • 1935-11-02
  • Kraków
  • Tak
  • Spoza Warszawy
  • Kraków ul. Syrokomli 11
  • Wola Duchecka; Niepołomice; Kraków ul. Słoneczna; Warszawa różne adresy; Białaczów; Żelazowice
  • Żyd
  • dobry
  • Syn Alicji i Mariana Reichów. Kiedy Niemcy zaczęli tworzyć getto w Krakowie, wyjechał z rodzicami do Woli Ducheckiej, a później do Niepołomic. W Niepołomicach mieszkali przez rok w chłopskiej chacie. Później przyjechali po Józefa Polacy z Krakowa. Powiedziano mu, że jedzie na wakacje. Po kilku miesiącach w Krakowie i zmianie nazwiska na Józef Raj, przyjechał po niego mężczyzna z Warszawy. W mieszkaniu tego mężczyzny spotkał się z rodzicami, ale oni nie zabrali go ze sobą. Mężczyzna wynajął mieszkanie w Radości i zamieszkał z Józefem. Narzeczona mężczyzny uprzedzała chłopca, żeby nie wychodził do ogródka, bo ich gospodyni jest ciekawską plotkarą. Nie posłuchał, spotkał w ogródku gospodynię, która zapytała go jak się nazywa, a on podał swoje prawdziwe nazwisko. Gospodyni zagroziła jego opiekunowi donosem. Musieli się wynieść. Zostali zawiadomieni jego rodzice, a Józef umieszczony na Grochowie u rodziców narzeczonej mężczyzny, w domu z dziurawym dachem. Całe dnie musiał leżeć ukryty w łóżku, bo do domu przychodziło wiele osób. Po jakimś czasie siostra narzeczonej mężczyzny, zabrała go domu swojej koleżanki. Tam był zamykany sam na cały dzień. Zabrała go stamtąd matka pod nieobecność gospodyni. Matka oddała go pod opiekę starszej wysokiej kobiecie, u której był trzy miesiące. Nazywał się u niej Józef Śniegocki i uchodził za jej krewnego, nazywał ją ciotką. Kobieta była dla niego dobra, pozwalała mu wychodzić na podwórze, zabierała do sklepu, wysyłała na bazar. Po miesiącu został rozpoznany. Musiał zostawać w domu, a dzieci sąsiadów podchodziły pod drzwi i wyzywały do od Żydów. Mógł mówić tylko szeptem, musiał udawać, że go nie ma u kobiety. Zaczął się bać. Pewnego dnia była rewizja w całym domu, którą przesiedział w skrzyni na węgiel. Zabrała go matka do mieszkania, w którym sama się ukrywała. Tam musiał do niej mówić "pani", siedzieć cicho cały dzień. Wieczorami matka wyprowadzała go na spacer. Po miesiącu musieli opuścić mieszkanie. Zamieszkali w małym, całkowicie zastawionym meblami pokoju w pobliżu getta. Tam też musiał być cicho, dnie spędzał na kanapie za kredensem. Wieczorami wyglądał przez okno. Pewnego dnia zauważył go sklepikarz. Po dwóch dniach przyszło gestapo. Był wtedy z matką na spacerze, więc ocaleli. Tułał się później, przerzucany z miejsca na miejsce. Pewnego razu, na Żoliborzu gdzie mieszkał dłuższy czas, Niemcy zrobili blokadę budynku. Gospodyni kazała mu wyjść na spacer ze swoją córką. Dzięki temu się uratował, bo Niemcy zabrali z budynku wielu Żydów. Gospodyni oddała go do znajomej folksdojczki, która zabroniła matce go odwiedzać. Zamykała go w szafie lub łazience, a często zostawiała samego w domu, bez jedzenia, na długo. Wreszcie zabrali go rodzice, zamieszkał z matką i razem doczekali powstania warszawskiego. W schronie, w którym siedzieli podczas obstrzałów, byli traktowani dobrze. Ludzie dzielili się z nimi wszystkim. Po powstaniu trafili do Pruszkowa, a stamtąd do majątku w Białaczowie, pod opiekę RGO. W majątku byli krótko, wyrzucili ich Niemcy. Na drodze spotkali ojca i wynajęli miejsce u chłopa w Żelazowicach. Tam doczekali wyzwolenia.

  • powstanie w getcie, powstanie warszawskie, w getcie, wysiedlenie
  • działania Polaków, pomoc
  • dzieci, inna pomoc, obcy człowiek, pomoc lokalowa, RGO