Imię: Halina Nazwisko: Markus-Lichtenberg

  • NIE
  • Kobieta
  • Halina
  • Markus-Lichtenberg
  • Józefa Kowalska
  • Tak
  • Stare Miasto
  • Wołyńska 23; Świętojerska 28;
  • Żyd
  • wyższe
  • w mieszkaniu
  • Dentystka. Miała siostrę Bronkę. W czasie drugiej akcji pracowała w ambulatorium na Świętojerskiej 34. W czasie akcji styczniowej ukryła się i nie stawiła na selekcję. Postanowiła wyjść z getta. Skontaktowała się ze znajomym po aryjskiej stronie, który obiecał jej pomoc. Wyszła 13 lutego 1943 r. przez mur po drabinie w pobliżu bramy na Świętojerskiej. Po drugiej stronie muru miała czekać na nią znajomy, Żyd Karol, ukrywający się po stronie aryjskiej. Ale nikt na nią nie czekał. Ruszyła sama na Nowogrodzką, do mieszkania swojego znajomego, lekarza Widuszyna. Po drodze zaczepili ją szmalcownicy, oddała im pieniądze i teczkę z ubraniem, którą miała ze sobą. Kiedy dotarła na Nowogrodzką, okazało się, że tam nie zostanie. Ktoś ją przeprowadził na ul. Solec, do małżeństwa z synem. Gospodarze nie byli zadowoleni, ale pozwolili jej zostać kilka dni. Jeszcze raz poszła do Widuszyna, powiedział, że postara się poszukać dla niej mieszkania, ale żeby nie przychodziła więcej do niego, bo jego żona drży na widok każdego Żyda. Pośredniczka znalazła jej mieszkanie na Żoliborzu u inż. Barta. Tam została przyjęta serdecznie. Pierwszy raz od dłuższego czasu spała w prawdziwym łóżku i jadła przyzwoicie. Dostała dokumenty na nazwisko Kowalska, została zameldowana. Dołączył do nich Heniek Rozenburg, młody chłopak z Lublina. W kwietniu 1943 r., nocami wychodziła z gospodarzami na balkon i patrzyła na płonące getto. Serce jej krwawiło. W maju dołączyła do nich jeszcze jedna Żydówka z Krakowa, na aryjskich dokumentach. Gospodarze wymówili mieszkanie Halinie ponieważ dzwonił do niej ktoś w imieniu jej technika z getta, Milsztajna. Zgodzili się, żeby została jeszcze u nich za 10000 zło, ponieważ nie miała innego mieszkania. Znów szukała mieszkania przez pośredniczkę. W tym czasie jej znajoma, Wasermanowa, znalazła mieszkanie, razem z koleżanką, na Żoliborzu, na Dymińskiej. Halina ją odwiedziła, zapytała czy mogłaby się tam zameldować. Gospodyni mieszkania zgodziła się, chciała za meldunek 1000 zł. Halina miała przyjść następnego dnia rano. Kiedy wyszła, zjawiło się trzech szmalcowników, zabrali obie Żydówki. Halina bardzo się denerwowała, Wasermanowa miała jej numer telefonu. Na szczęście nic się nie wydarzyło. 15 maja poszła na pl. Mickiewicza po kwiaty z okazji urodzin gospodyni. 22 maja gospodyni wymówiła mieszkanie swoim lokatorom. Halina, zrozpaczona, po wykonaniu wielu telefonów, przypomniała sobie o koleżance siostry, Tosi Rożeckiej, a ta zgodziła się ją przenocować przez kilka nocy. Krótko, bo jej wspólniczka była bardzo wścibska. Halinie zrobił się wrzód na szyi. Znajomy lekarz chciał ją zabrać do szpitala, ale nie było to możliwe. Z obandażowaną szyją zaczęła pomagać przy wypieku ciastek. Została na dłużej. W jednym z pokoi był bank, w kilku innych mieszkali zamożni ludzie. Przychodziło wielu klientów, krawcy, fryzjerzy, szewcy i manicurzystki. Pewnego dnia do drzwi zapukali trzej gestapowcy. Halina pobiegła do drzwi kuchennych żeby uciec, a tam stał tajniak. W mieszkaniu były same kobiety: Tosia, Teofila (wspólniczka Tosi), Irena (zamożna, elegancka kobieta, która nigdy nie wychodziła), doktorowa (mieszkała z synem) i Halina. Niemcy zaczęli rewidować mieszkanie i kobiety. Pytali która jest Żydówką. Kobietom kazano powiedzieć jakie jest pierwsze przykazanie. Wszystkie, oprócz Tosi, odpowiedziały źle. Tajniak dał do zrozumienia, że jest znajomym manicurzystki, która je wydała, ale Niemców można przekupić. Doktorowa dała im brylanty, które miała ukryte w worku mąki. Po tym zdarzeniu Tosia kazała kobietom się wyprowadzić. Halina mogła zostać, ale bala się, że mieszkanie jest obserwowane. Dostała pracę służącej u Knuta Ericha Olbina.

  • powstanie w getcie, wysiedlenie
  • działania Polaków, pomoc
  • kontakty z innymi Żydami, pomoc lokalowa
  • W tym miejscu urywa się relacja Haliny Markus-Lichtenberg.