Imię: Witold Nazwisko: Góra

  • NIE
  • Mężczyzna
  • Witold
  • Góra
  • Wiktor Hochberg
  • 1900-08-17
  • Tak
  • Z Warszawy
  • Grochów, Powiśle, Śródmieście
  • Warszawa, Szczecin, Berlin
  • Ul. Żurawia 15, ul. Pawia 38, Leszno 91, ul. Sapieżyńska, ul. Marszałkowska, ul. Fundamentowa, Anin, Garwolin, ul. Jaworzyńska 6 m 5
  • Żyd
  • dobry
  • średnie
  • na powierzchni
  • donos/denuncjacja, inne zagrożenie, na ulicy, rozpoznanie, szantaż/szmalcowanie zakończone ucieczką, szantaż/szmalcowanie zakończone wykupieniem, w mieszkaniu
  • Witold Góra w 1915 roku uczy się w szkole rzemieślniczej w Warszawie. Po wejściu Niemców zostaje zesłany na roboty do Niemiec; pracuje w fabryce samochodów w Szczecinie. Rok później ucieka do Berlina, pracuje w fabrykach. W czasie zamieszek w 1918 jest ciężko ranny, trafia do szpitala w Charlottenburgu, gdzie z ramienia partii Spartakus opiekuje się nim syn Karola Liebknechta, Wilhelm. Witold zostaje członkiem SDKPiL. Krótko pracuje przy repatriacji jeńców radzieckich, zostaje wydalony z Niemiec, wraca do Warszawy; działa w partii. W 1932 trafia na kilka miesięcy do aresztu. W międzyczasie w wieku 21 lat żeni się z Pesą Bruchą, z domu Muzykant, ma dwie córki – Basię i Dankę (Irenę i Halinę). Pracuje jako elektrotechnik. W 1939 walczy w kampanii wrześniowej, trafia do niewoli. Po utworzeniu getta zamienia swoje mieszkanie na Żurawiej z dyrektorem pralni Opus na Pawiej; pracuje jako palacz w pralni Opus. W 1942 udaje mu się wysłać na aryjską stronę obie córki, sam wychodzi we wrześniu 1942, po zakończeniu Wielkiej Akcji; ukrywa się u Rajchowskich (przez pół roku) i w domu Kazimierza Krauze. Żonę wyprowadza z getta tuż przed wybuchem powstania w getcie. Przez pewien czas pracuje u dawnego sąsiada, adwokata Jana Szmurło: pomaga mu zorganizować hurtownię elektryczną. Pracuje także w biurze technicznym inżyniera Karola Maciejewskiego. Pomaga licznym Żydom, ukrywającym się po aryjskiej stronie; zajmuje się tym jeszcze w getcie i po wyjściu z getta. Załatwia m.in. aryjskie dokumenty. Często nie dojada, nie ma pieniędzy; uważa, że zginie, jeśli będzie zarabiał na Żydach. Z zasady nie bierze za nic pieniędzy. W 1944 znajduje bezpieczne schronienie dla córek i żony na Grochowie, przed powstaniem warszawskim sam także do nich dołącza. Po wkroczeniu Armii Czerwonej do wschodniej Warszawy we wrześniu 1944 r. Witold przenosi się z rodziną do Anina, potem do Ostrowi Mazowieckiej, a następnie do Garwolina. Pracuje w milicji. W 1946 wraca do Warszawy.

  • przed gettem, przed wojną, w getcie, wysiedlenie
  • administracyjne, donos, działania Niemców, działania Polaków, gospodarcze, konspiracja, likwidacja getta, mieszkaniowe, pomoc, praca, szantaż, szmalcownictwo, życie prywatne/życie codzienne
  • atmosfera, dzieci, gestapo/żandarmeria, gospodarze, handel, humor, inna pomoc, klasztor/kościół, konspiracja polska, kontakty z innymi Żydami, koszty, Medal Sprawiedliwych, policja polska, pomoc długotrwała, pomoc finansowa, pomoc indywidualna , pomoc jednorazowa, pomoc lokalowa, pomoc od Żegoty, pomoc od Żydów, pomoc rzeczowa, poza Warszawą, praca, szantażysta/szmalcownik, wyjazd na roboty, z papierami aryjskimi, znajomi
  • „Witold Góra (Wiktor Hochberg) w chwili rozpoczęcia likwidacji getta warszawskiego miał 42 lata. Z zawodu elektryk, lewicowiec, we wczesnej młodości członek SDKPiL, w getcie pracował jako palacz w pralni przy ulicy Pawiej, w tym samym budynku, gdzie mieściła się firma dziewiarska, w której była zatrudniona Maria Rajchowska. Przed wojną nie znali się, choć Góra, według relacji jego córki, znał męża Rajchowskiej. "Poprosił mamę, czy nie może jakiś czas zamieszkać, żeby wyjść z getta. Wyszedł z jakąś grupą do pracy. Zgłosił się do nas – wszystko było już umówione „ – opowiadał Ireneusz Rajchowski.
    Witold Góra ukrywał się u Rajchowskich przez około 6 miesięcy. Według relacji córki Witolda Góry, gdy ojciec był u Rajchowskich, często wychodził: lokował swoje córki i doglądał ich bezpieczeństwa, donosił jedzenie żonie, która była w getcie do lutego 1943. Gdy groziło "najście" była zamykana w "transformatorze, na wierzchu była trupia czacha, ale on był elektrykiem i umiał tak zrobić, żeby jej nie poraziło" – opowiada Barbara.”

    https://www.znak.org.pl/boxes/printorder.php?lang2=pl&page2=pressreview&subpage2=pressreview00&infopassid2=3633&scrt2=sn