Janina Neuding wynajęła pokój od pani Stypułko...

Janina Neuding wynajęła pokój od pani Stypułkowskiej, wprowadziła się tam z teściową, Anną Neuding i córką, Joanną. Teściowa zajmowała się domem, gotowała, opiekowała się Joanną. Janina starała się znaleźć źródło zarobkowania. Początkowo współpracowała z chemikiem, produkującym w domu świece: Janina rozprowadzała je po mydlarniach. Akcja skończyła się niepowodzeniem, nikt nie chciał kupować czarnych świec. Zaczęła sprzedawać ciastka, produkowane przez sąsiadkę z Kazimierzowskiej, a potem także przez dwie panie ze sfer ziemiańskich, dostawała 50 groszy od każdego ciastka. Przenosiła je w tekturowej walizce, z szufladkami. Zaczęła od jednej walizki, po pewnym czasie miała dwóch pomocników, pracowali z sześcioma walizkami, obracając kilka razy dziennie. Ciastka miały wielkie powodzenie. Janina została zatrzymana dwa razy przez Niemców, raz udało jej się uciec, za drugim razem łapanka była w tramwaju. Janina miała w walizce czekoladowe kulki. Rewidujący Niemiec potrząsnął walizką, w końcu puścił Janinę, nie otwierając nawet walizki. Wróciła do domu nieprzytomna ze strachu.